Mnie najbardziej w filmie podobała się końcówka. Bo tak sprynie udało im się wybrnąć i nie zrobić tego typowego "amerykańskiego zakończenia"(przedstwiając je już jako inny film), a jednocześnie wiemy,co miało miejsce i koniec końców w pewnien sposób naśmiewają się z tego, że wszyscy uwielbiają te ckliwe, nieprawdziwe zakończenia. Wiecie o co mi chodzi?? :P Poza tym ogólnie, fajny i trochę inny niż wszystkie.
PS I jeszcze to porównanie miłości do pierdów było całkiem trafne. :P
Mnie najbardziej podobał się Orlando Bloom, chociaż był przez chwilę. Własciwie poszłam na ten film , bo on tam gra. Szkoda tylko, że pojawia się na tak krótko....:-(