I tu paradoks- ten film mnie zauroczył. Mimo że tak, jest słodki i tak, przewidywalny. Na szczęście jego oczywistość kończy się i zaczyna na wątku miłosnym głównej bohaterki. Jednak to, co czyni tę komedię wartą obejrzenia są zaje*iste teksty i naprawdę zabawne postacie (przyjaciel-gej i przyjaciółka-poetka! :)). Inspiracja stylem "Śniadania u Tiffany'ego" dodaje uroku całemu obrazkowi. Chociaż nie ukrywam, że chwilami kłuło w oczy wyidealizowanie głównej bohaterki (bo nie do końca wyszła aktorce kreacja współczesnej Audrey Hepburn).
Wiem, z mojego wpisu powstał jeden wielki galimatias. A to dlatego, że film ma wiele minusów, ale mimo to jest warty obejrzenia.
Polecam kobietkom- na wieczór z przyjaciółką. Przy winie. :)
Całkowicie się z tobą zgadzam. Osobiście nie lubię komedii, romantycznych tym bardziej, ale ta, jest po prostu genialna.
Zdecydowanie zgadzam się z moimi Przedmówczyniami :) film uroczy, nieprzewidywalny i o dziwo... z lekką nutką ironii. Dla mnie Boginią całego filmu jest Tallulah! Tam kapitalnie skrojonej postaci dawno już nie oglądałam :) Całość podana w foremce komedii romantycznej, sprawia, że ogląda się film z przyjemnością i z chęcią się do niego wraca w chwilach złego humoru.