Zastanawiam się jak mógł wyglądać scenariusz, że ktokolwiek, a w zasadzie całkiem nie byle jakie osoby dostrzegły w nim coś na tyle niebanalnego by chcieć go zrealizować, podpisać się pod tą produkcją własnym nazwiskiem, odbyć promocję owego tworu.. Przez 105 minut doszukiwałam się głębi, momentami jakbym ją czuła ale mi się zdawało. Tematem była wewnętrzna pustka i zblazowanie ale na litość boską, nie chcę uczestniczyć w 2-godzinnym letargu z poczuciem, że mój mózg zaczyna obumierać..
Hej, scenariusz wyglądał mniej więcej tak: "1. There was no script. All of the scenes were improvised. 2. According to Christian Bale, Terrence Malick didn't tell the actors what the film was about. 3. Christian Bale had no lines to learn and Terrence Malick only gave him the character description. 4. Christian Bale said that at the start of each day's shoot he wouldn't know what would happen to his character." Wyszło co wyszło. Pozdrawiam :)
Reżyser jest profesorem filozofii i świetnie przekłada ją na film. Kto nie lubi filozofii pewnie nie zrozumie i nie doceni arcydzieła, które osobiście w tym widzę. Tego raczej nie da się wytłumaczyć bo to głęboka studnia wiedzy/przemyśleń/symboli, którymi się z nami podzielił. Ten klimat i spojrzenie albo się czuję albo nie. Nic w tym złego, po prostu film nie dla każdego.
wiesz mogę narysować kropkę i będzie ona "głęboką studnią wiedzy/przemyśleń/symboli, którymi się z wami podzielę"
tylko kto to odczyta, bądź zrozumie....
kino Malick'a jest b.specyficzne dla mnie bufonowate do granic
amerykanie tratują go jak guru, z którym co rusz się pysznie obnoszą, niekoniecznie go rozumiejąc.
zrobiła się nawet z tego taka celebrycka moda "trza iść na malick'a"....
hermetyczność jego twórczości żeby nie rzec pustota, mnie za każdym razem neutralizuje
"Niebiańskie dni" uwielbiam, "Linia" to arcydzieło. Natomiast wszystko, co nakręcił po niej to bełkot. Nie do obrony. Takie coś, co napisałeś każdy może z siebie wyrzucić: puste slogany, zero treści. Film dla wybranych, filozofia... blablablabla... Proszę bardzo: napisz swoją interpretację filmu, skupiając się na filmowych środkach wyrazu: zdjęcia, montaż, aktorstwo...itd. Wtedy możemy zacząć dyskusję, bo jak na razie to jesteś niewiarygodny/a. O gustach się nie dyskutuje, ale jak ktoś używa tego jako karty przetargowej, by pokazać swoją wyższość, się tylko ośmiesza.
W zupełności się zgadzam. Wspaniały Dyskurs filozoficzny o poszukiwaniu absolutu poprzez obrazy. Poruszająca scena ostatnia, jedziemy drogą, ale dokąd? Tego nikt z nas nie wie. I jeszcze ta muzyka!To pocieszające, ze w skomercjalizowanej Ameryce takie filmy mogą jeszcze powstawać.